środa, 27 stycznia 2016

Gawędziarz z Międzylesia - o panu Stefanie, fryzjerze


"Wchodź pan bo muchy wlatują!" - tak nas powitał pan Stefan Baryga, widząc niepewność na naszych twarzach. Jego zakład fryzjerski kojarzy każdy, kto chociaż czasem pojawia się na ulicy Żegańskiej w Międzylesiu.


WSPOMNIENIA Z ZAKŁADU

Sam zakład przy Żegańskiej ma już około 90 lat. Budynek stawiał pan Floriańczyk, który "chciał wystrzelić na wiwat w powietrze, ale pistolet nie chciał i wypalił w ziemię. Dobrze, że nie w nogę", jak mówi pan Stefan. Pierwszym właścicielem zakładu był Filinger, "który się zastrzelił". Następnie Hartwig, którego pieczęć do dziś jest w zakładzie. Dalej Michalak, a potem ojciec obecnego szefa. Od prawie 50 lat zakład prowadzi pan Stefan Baryga.



Pan Stefan lubi gawędzić i opowiadać. Ma o czym mówić, bo z niejednej głowy włosy już strzygł. Przewinęli się Kazimierz Kaczor, Emil Karewicz, Adolf Dymsza, Aleksander Małachowski, Tadeusz Fijewski. Nawet jeśli nie kojarzycie tych wszystkich nazwisk - twarze znacie na pewno.

HISTORIE Z OKOLICY

W luźną rozmowę pan Stefan wplata żarty, anegdoty i wspomnienia z okolicy: szkielet pobliskiego kościoła przy Bursztynowej był budowany przez dziewięćdziesięcioletniego fachowca, a ulica Żegańska, dziś przebudowywana, nazywała się kiedyś Główna. A co ze stuletnim budynkiem, w którym mieści się zakład? Czeka go rozbiórka. Ale pan Stefan nie wybiera się na emeryturę. Będzie pracował dalej, tuż obok.





Pan Stefan sam podsunął nam coś ciekawego. Zasugerował wpisanie w wyszukiwarkę hasła "Antyk Stefan Baryga". Proszę bardzo!



Dziękujemy panu Stefanowi Barydze za możliwość zrobienia zdjęć i życzymy dużo dobrego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz